W tym tygodniu nie mam nawet chwili żeby usiąść z ołówkiem w ręku. Właściwie brak czasu na wszystko. Wracam z pracy i po obiadokolacji trzeba już iść spać. A jeśli o spanie chodzi to budzę się o trzeciej nad ranem i czekam na budzik. Więc ciężko stwierdzić czy to sen na jawie, czy jawa we śnie.
Mój wyznacznik kolejnego dnia ...
Mój wyznacznik kolejnego dnia ...
Relaksuje się też muzyką ... a przynajmniej się staram.
No i oczywiście odcinam się od tych wszystkich wiadomości z kraju i świata. Oszaleć można na samą myśl, że człowiek ciężko pracuje i we własnym kraju nie stać go nawet na własnościowe mieszkanie. Za to ludzie, którzy nazywają się uchodźcami, a tak naprawdę Panowie z przypiętymi do pleców dziećmi, zostawiający swoje żony na terytoriach wojny dostają mieszkania od ręki i nie muszą się o nic starać ani martwić.
Pewnie zaraz zostanę zasypana tekstami o braku tolerancji. Jednak nie o tolerancje tutaj chodzi, a o zwyczajny szacunek do obywatela kraju.
Ok. Dość o polityce. Nawet na to brak mi natchnienia.
I z taką prawdą trzeba się pogodzić. A teraz długopisy w dłoń i te białe, puste miejsca trzeba czymś sensownym zapełnić. Bo w sumie sami sobie jesteśmy kowalami naszego losu (przynajmniej teoretycznie).
Do tego już doszło, że sama siebie motywuje...
Dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz