czwartek, 25 lutego 2016

Sen na jawie...

W tym tygodniu nie mam nawet chwili żeby usiąść z ołówkiem w ręku. Właściwie brak czasu na wszystko. Wracam z pracy i po obiadokolacji trzeba już iść spać. A jeśli o spanie chodzi to budzę się o trzeciej nad ranem i czekam na budzik. Więc ciężko stwierdzić czy to sen na jawie, czy jawa we śnie. 


Mój wyznacznik kolejnego dnia ...



Relaksuje się też muzyką ... a przynajmniej się staram. 
No i oczywiście odcinam się od tych wszystkich wiadomości z kraju i świata. Oszaleć można na samą myśl, że człowiek ciężko pracuje i we własnym kraju nie stać go nawet na własnościowe mieszkanie. Za to ludzie, którzy nazywają się uchodźcami, a tak naprawdę Panowie z przypiętymi do pleców dziećmi, zostawiający swoje żony na terytoriach wojny dostają mieszkania od ręki i nie muszą się o nic starać ani martwić. 
Pewnie zaraz zostanę zasypana tekstami o braku tolerancji. Jednak nie o tolerancje tutaj chodzi, a o zwyczajny szacunek do obywatela kraju.  
Ok. Dość o polityce. Nawet na to brak mi natchnienia.




I z taką prawdą trzeba się pogodzić. A teraz długopisy w dłoń i te białe, puste miejsca trzeba czymś sensownym zapełnić. Bo w sumie sami sobie jesteśmy kowalami naszego losu (przynajmniej teoretycznie). 
Do tego już doszło, że sama siebie motywuje... 



Dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz